Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi athena z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 21545.51 kilometrów w tym 205.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.89 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy athena.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
144.14 km 0.00 km teren
07:54 h 18.25 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:rumak

Wycieczka do Brenia - dzień 1

Sobota, 27 sierpnia 2011 · dodano: 30.08.2011 | Komentarze 6


W4SW

Po zaproszeniu nas, czyli mnie i Marka, do gospodarstwa agroturystycznego prowadzonego przez dobrą znajomą Misiacza, Hanię, oraz po przeczytaniu relacji na blogu Pawła o wyprawie do i z Brenia już od dłuższego czasu planowaliśmy wypad w tamte strony. W końcu nadszedł ten weekend, kiedy zarówno Misiaczom, jak i Grekom (spodobała nam się ksywka, którą nadali nam Misiacze) zgrały się nasze terminy, a i prognozy pogody były dość obiecujące. Strat zaplanowaliśmy o godzinie 7 rano z pętli tramwajowej na Pomorzanach. Jako, że nie są to nasze rejony, nie mieliśmy pewności, czy przyjechaliśmy na właściwe miejsce, bo zbliżała się umówiona godzina spotkania, a Basi i Pawła ani widu, ani słychu. Odetchnęliśmy z ulgą, gdy za kilka chwil pojawili się między domami. To miała być nasza pierwsza wycieczka w takim składzie, bo z Basią jeszcze nie mieliśmy okazji rowerować, choć już kiedyś zdążyliśmy się osobiście poznać. Spore wrażenie zrobiły na nas gigantyczne sakwy zamontowane do roweru Pawła, wyglądał prawie jak motocyklista ;)) Jeszcze nie zdążyliśmy wyruszyć w drogę, gdy niespodziewanie pojawili się kolejni znajomi-rowerzyści, tj. Gadbagienny-Jarek z małżonką. Po krótkiej pogawędce ruszyliśmy na nasz szlak. Przez pierwszy pomorzański odcinek prowadzili nas Gadzikowie, którzy otworzyli klapę od bagażnika swojego auta robiąc nam tunel ;)) Jeszcze tylko krótki postój na nałożenie łańcucha w Pawła rowerze (rowerek dopiero odebrany z serwisu i chyba jeszcze nie do końca ułożony) i skrótem pomknęliśmy do Autostrady Poznańskiej.

Misiacz reperuje maszynę © Odysseus


W Podjuchach rozdzieliliśmy się na 2 ekipy, my woleliśmy uniknąć bruku i pojechaliśmy koło hotelu Panorama a z Misiaczami spotkaliśmy się w tym samym momencie w miejscy skrzyżowania się naszych dróg. Przez Góry Bukowe każdy jechał w wybranym przez siebie tempie.

Czekamy na resztę drużyny © Odysseus


Basia i Paweł Misiaczowie pną się pod górę © Odysseus


Po wyjechaniu z lasu okazało się, że słońce skryło się za jakąś mglistą zasłoną i zrobiło się trochę ponuro. Nie traciliśmy jednak optymizmu, bo zgodnie z kilkoma prognozami pogody dziś nie powinno być opadów. Kręciło się sympatycznie w turystycznym tempie, co jakiś czas robiliśmy krótkie przerwy na posiłki, rozprostowanie kości czy zrobienie fotki.

Trzy czwarte ekipy © Odysseus


Misiacz jedzie © Odysseus


Na chwilę przystanęliśmy w Kluczewie, aby uwiecznić na zdjęciach dawny młyn i okoliczne zabudowania o specyficznym klimacie.

Młyn w Kluczewie niedaleko Stargardu Szczecińskiego © Odysseus


Rusz się głupi ośle! © Odysseus


Młyn w Kluczewie © Odysseus


Kluczewskie gryfy © Odysseus


Dużą ciekawostką turystyczną było dla nas Witkowo z licznymi tablicami reklamowymi Agrofirmy, o czym szczegółowo można przeczytać u Misiacza. Urozmaiceniem naszej trasy był także remont drogi w Kolinie. Tablice z informacją o braku przejazdu oraz o objeździe widzieliśmy dużo wcześniej. Wspólnie jednak zdecydowaliśmy się zaryzykować i spróbować przeprawić się przez plac budowy. Miny nam nieco zrzedły, kiedy zobaczyliśmy, że remont w pierwszej części dotyczy mostu, po którym przejść, ani przejechać się nie da. Budowlańcy byli jednak na tyle uprzejmi, że pozwolili nam przeprawić się po szynie, po której oni przemieszczali się z jednego brzegu na drugi. Później jeszcze czekało nas trochę piachu na odcinku budowy nowej drogi, przejście między pracującą koparką a jej ramieniem oraz hałda piachu, którą Marek zaplanował pokonać na rowerze, ale z racji miękkiego podłoża na chwilę straciliśmy go z oczu, bo musiał podeprzeć się nogą i sakwą ;) Dalsza trasa przebiegała już bez większych niespodzianek, może za wyjątkiem deszczu, którego miało nie być, a który dogonił nas kawałek za Dolicami. Z każdą minutą jego intensywność narastała, zaś nasze kurteczki zaczęły być mokre od środka. Na chwilę schroniliśmy się pod wiatą we wsi Brzezina.

Czerwone Kapturki i Sierotka Athena © Odysseus


Obserwacja ponurego nieba nie dawała jednak nadziei na szybkie przejaśnienie. Do Pełczyc, w których zaproponowałam odwiedzić znaną mi klimatyczną pizzerię PICER zostało ok. 10 km. Mimo deszczu zdecydowaliśmy się wyruszyć, bo tam można będzie się się ogrzać ciepłym posiłkiem, a może nawet wysuszyć. Przemoczeni i zziębnięci dotarliśmy do knajpki.

Stajnia rowerowa na zapleczu pizzerii ;) © Odysseus


Bardzo chętnie zawsze tam wracam, bo oprócz pysznego jedzonka, można nacieszyć oczy niepowtarzalnym wystrojem wnętrza w bibeloty z minionych lat. Najbardziej lubię pomieszczenie, w którym znajdował się nasz stolik, a w którym zapoznać się można z przepięknie ilustrowaną korespondencją umieszczoną jako obrazki na ścianie. Jej autor, Zygmunt Ślizień, pisał do żony na przełomie XIX i XX wieku z dalekiej Rosji, a listy ozdabiał własnoręcznymi rysunkami.

Pizzeria Picer w Pełczycach © Odysseus


Wnętrze pizzerii Picer w Pełczycach © Odysseus


Wnętrze pizzerii w Pełczycach © Odysseus


Czas na jedzonku i miłej pogawędce miło nam upływał, ale do Brenia zostało nam jeszcze ok. 40 km, poza tym w planie było jeszcze zwiedzanie pozostałości po Cystersach w Bierzwniku. Najedzeni, wysuszeni, lekko ospali ruszyliśmy dalej. Nawet przestało już padać:) Zgodnie z planem zatrzymaliśmy się jeszcze na mało zwiedzanko opactwa, a później już jechaliśmy prosto do celu.

Kościół pw. Matki Boskiej Szkaplerznej w Bierzwniku © Odysseus


W Breniu zatrzymaliśmy się jeszcze w sklepiku w celu zakupu pewnych drobiazgów, później poprosiłam o podjechanie pod kościół, bo chciałam sprawdzić godziny niedzielnych Mszy Świętych, następnie Misiacze poprowadzili nas do zabytkowego kamiennego drogowskazu, którego niestety Marek nie uwiecznił na fotce, a za kilka chwil byliśmy już na wspaniałej posesji u sławnej Hani, która bardzo serdecznie nas przyjęła.

Dom Hani w Breniu © Odysseus


Serdecznie przyjęły nas także dwie wielkie psice, które okazały się smakoszkami surowej papryki, a dzięki której m.in. udało nam się wkupić w ich łaski. Do odjazdu nie odstępowały nas, ale szczególnym uczuciem obdarzały Pawła (starą miłość) oraz Marka (nową miłość). Wieczorem pojawił się także czarny kot, który upodobał sobie kolana Marka, a przez którego Paweł zaczął ronić łzy.

Soja i Selma © Odysseus


Wielkie, pozytywne wrażenie zrobiło na nas nasze lokum i jego Gospodyni, bo wcześniej oglądane zdjęcia nie przekazały klimatu panującego w tym domu. Opisać tego chyba też się nie da, trzeba po prostu zostać tam zaproszonym, by przekonać się na własne oczy.

Na piętrze u Hani w Breniu © Odysseus


Po rozpakowaniu się, toalecie gromadą zeszliśmy na przygotowany na werandzie przez Hanię posiłek. I tak przy świecach, jedzonku, winku i piwku miło upłynął nam czas do późnego wieczoru. Przyjemnie było siedząc pod daszkiem obserwować pojawiające się w oddali błyskawice na niebie oraz słuchać kropli deszczu uderzających w dach.

Wieczorna biesiada w Breniu © Odysseus
Kategoria z BS, wycieczki



Komentarze
Ferrarista1
| 14:34 środa, 31 sierpnia 2011 | linkuj A wjechać na góre koło Binowa jest strasznie ciężko, ja jechałem z Podjuch do skrzyżowania 30 minut, ale jak fajnie sie potem wraca ;)
Ferrarista1
| 14:31 środa, 31 sierpnia 2011 | linkuj Uwielbiam pizzernie Picer w Pełczycach, jadłem ją wiele razy i zawsze jest swietna!!
Misiacz
| 09:44 środa, 31 sierpnia 2011 | linkuj Wspaniale się z Wami jechało, wspaniale biesiadowało.
JESZCZE, JESZCZE !!! ;)
sargath
| 06:11 środa, 31 sierpnia 2011 | linkuj klimatyczna wycieczka w ciekawe tereny, szkoda że deszcz musiał wrzucić swoje trzy grosze, ale sądząc po relacji nie miało to żadnego znaczenia :))

pozdrawiam
rowerzystka
| 20:28 wtorek, 30 sierpnia 2011 | linkuj Piękne miejsca odwiedziliście. Pizzeria Picer ma swój klimat, widać to nawet na zdjęciach.
tunislawa
| 19:12 wtorek, 30 sierpnia 2011 | linkuj bardzo fajna wyprawa ....a wiem jak miło u Hani , bo też w tym roku ją odwiedziłam ....:))) Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa omemw
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]